Zakończył się V Wiosenny Rajd Rowerowy „Z prądem Wisły”, kolejna długodystansowa wyprawa energetyków z Kalisza i Ostrołęki. Pracownicy ENERGI w kilka dni przebyli na rowerach ponad tysiąc kilometrów.
W górach brnęli przez gęstą mgłę. W Krakowie defilowali na rynku. Warszawa przywitała ich zatłoczonymi ulicami, a na toruńskiej ulicy obronili kobietę zaatakowaną przez rozwścieczonego amstaffa. W Gdańsku po raz pierwszy nie wjechali rowerami do morza. Tak wyglądał w skrócie V Wiosenny Rajd Rowerowy energetyków z Kalisza i Ostrołęki.
Cztery tysiące kilometrów za plecami
Rajdy rowerowe energetyków z Kalisza weszły na stałe do kalendarza amatorskich imprez sportowych. W dotychczasowych pięciu wyprawach przejechali już prawie 4 tysiące kilometrów!
Przed trzema laty rajd odbywał się na trasie Kalisz – Karpacz – Kalisz (550 km). Punktem kulminacyjnym wyprawy był wówczas grupowy wjazd na Śnieżkę (1603 m n.p.m.). Dwa lata temu amatorska drużyna kolarzy przebyła 700 km, jadąc „Szlakiem Polskich Latarni Morskich” wzdłuż wybrzeża Bałtyku: od Świnoujścia do Krynicy Morskiej. W roku 2006 „Szlakiem ENERGI” pokonali trasę liczącą 900 km, odwiedzając Toruń, Olsztyn, Elbląg, Gdańsk, Słupsk i Koszalin. W minionym roku „Szlakiem Warmii i Mazur” zmierzyli się z ponad 600-kilometrowym dystansem. Przed kilkoma dniami zakończyli najdłuższą i najtrudniejszą wyprawę: rajd „Z prądem Wisły” o dystansie przekraczającym tysiąc kilometrów.
Wyjątkowy rajd
Tegoroczny rajd rowerowy pracowników ENERGI wiódł od górskich źródeł Wisły aż do jej ujścia w Gdańsku. Trwał 10 dni, z czego osiem na trasie. Dodajmy: trudnej trasie, zapełnionej wzmożonym ruchem turystycznym i nadrabiającymi świąteczne zaległości TIR-ami.
Połowiczny jubileusz wypraw energetyków wymagał specjalnej oprawy. Przed wyruszeniem w drogę powstał blog rajdowy (www.rajd-rowerowy.blog.onet.pl), przedstawiający historię i zdjęcia ze wszystkich dotychczasowych eskapad oraz relacje z każdego dnia podróży. Udało się też osiągnąć jeden z najważniejszych celów wyprawy, którym było propagowanie projektu budowy Wiślanej Trasy Rowerowej. O przebiegu, trasie oraz idei rajdu poinformowało dotychczas ponad 30 redakcji w niemal 60 artykułach, wpisach i reportażach.
Z respektem dla drogi
– Czeka nas piękna wyprawa i poważne wyzwanie. Po raz pierwszy będziemy jechać tak długo i tak daleko, czujemy więc respekt dla czekającej nas drogi – mówił przed wyjazdem Paweł Czarny, organizator wypraw od 2004 roku.
Jedną z nowości rajdowych był fakt, że członkowie ekipy poznali się… na kilka godzin przed wyjazdem. Kolarze z obu miast – czyli z Kalisza i Ostrołęki – wszystkie szczegóły wspólnego przedsięwzięcia omawiali telefonicznie. Okazało się jednak, że spędzili ze sobą półtora tygodnia na drodze w taki sposób, jakby znali się latami.
Niesprzyjająca aura
Na trasie nie było łatwo. Pierwszego dnia wyprawy na kilkudziesięciokilometrowym dystansie przebijali się przez gęstą mgłę. Niemal nic wokół siebie nie widzieli. Kraków powitał ich słońcem, więc z radością przedefilowali na starówce. Wydawało się, że droga wzdłuż Wisły będzie miłą odmianą po zmaganiach na etapie górskim. Ale już wkrótce musieli naprawiać rowery uszkodzone na krakowskich poboczach. Deszczowa i dżdżysta pogoda dopiero po kilku dniach na dobre pozwoliła o sobie zapomnieć. Nielichym utrudnieniem na trasie był też chłodny wiatr, który spowalniał peleton i sprawiał, że dłonie sztywniały na kierownicy. Słońce pojawiło się w dniu wyjazdu z Płocka, ale za to nie opuściło cyklistów już do końca wyprawy. Nie mogło zresztą być inaczej – tego dnia kaliscy i ostrołęccy energetycy spotkali się ze swoimi koleżankami i kolegami z płockiej ENERGI.
Drogi nie tak bezpieczne…
Mimo że atmosfera rajdu była rewelacyjna, co zgodnie podkreślali wszyscy jego uczestnicy, nie brakowało też groźnych sytuacji na drodze. Pęd TIR-ów szarpał czasem kierownicą, zdarzało się, że pędzące „na trzeciego” samochody zmuszały ich ucieczki na kamieniste pobocza. Najtrudniejszy był pod tym względem etap z metą w Warszawie – odbywał się w dniu masowych powrotów turystów z długiego weekendu.
W Toruniu energetycy pospieszyli z pomocą kobiecie zaatakowanej na ulicy przez rozwścieczonego amstaffa. Udało im się odstraszyć groźne zwierzę. Sami też nie uniknęli wypadków. Niebezpieczna wywrotka na drodze miała miejsce we Włocławku. Jeden z kolarzy przewrócił się na torach tramwajowych, gdy kierowca jadącego przed peletonem samochodu zmusił wszystkich cyklistów do gwałtownego hamowania. Z kolei pod samym Gdańskiem kolarze zbyt szybko przyhamowali przed dziurą w jezdni, przez co koła ich rowerów sczepiły się ze sobą. Jednemu udało się uniknąć upadku, drugi jednak boleśnie stłukł się na asfalcie. Doświadczenie na drodze wyrabia jednak pożyteczne instynkty – dlatego żadnemu z nich nie zostało po upadku nic więcej poza kilkoma zadrapaniami.
Spotkanie w Gdańsku
Finałem rajdu było tradycyjne (wykonywane już po raz czwarty!) pamiątkowe zdjęcie pod pomnikiem Neptuna, przemarsz traktem spacerowym i wizyta w gdańskiej siedzibie centrali ENERGI przy ul. Marynarki Polskiej. Tam kolarze spotkali się z Mirosławem Bielińskim, prezesem zarządu ENERGA SA, oraz z wiceprezesem Romanem Szyszko.
Tak zakończył się V Wiosenny Rajd Rowerowy „Z prądem Wisły”, kolejna niecodzienna wyprawa kaliskich i ostrołęckich energetyków. Co będzie dalej? Tego pewnie dowiemy się wkrótce – bo zarys kolejnej trasy już klaruje się w rozmowach i mailach krążących między Kaliszem a Ostrołęką.